Saturday, August 29, 2009

na koniec




i tak koncem sierpnia opuscilismy Jerozolime, na zawsze w sensie takim, ze nie wrocimy tu juz zapewne ani mieszkac ani pracowac. Te dwa lata jak dla mnie byly niesamowite, takiej ilosci slonca jak tutaj nie doswiadczylam nigdy, w zimie slonca tyle co w Srodkowej Europie w srodku lata...

bedzie mi brakowalo czegos

ciezko mi opisac czego i dlaczego?
archeologii na kazdym kroku, wrzawy Starego Miasta, przypraw u Braci, owocow na Machaneh Yehuda, zaru z nieba przez caly rok, chucpy i ludziej otwartosci i "bezpardonowosci", autobusow jezdzacych bez rozkladu i niewadomo jaka trasa

konfliktu nie bedzie mi brakowalo, tego co czyni z tamta ziemia religia, tez nie

nie wiem kiedy minely te 2 lata, za szybko, nie zdawalam sobie sprawy, ze czas ten minie bezpowrotnie i juz nie pojde na suk kupowac foremek drewnianych do maamouli czy przyprawy kabsa




PS. Na pierwszym zdjeciu grafitti na murze na granicy dzielnic Silwan i City of David, jest to tak naprawde jedna dzielnica, tak jak kopula zlota spoczywa nad jedna skala, jedna wazna dla zbyt wielu wyznawcow, na drugim Kaba, tyle ze Jerozolimie.

Labels:

Monday, August 10, 2009

łupawa2009 - cz.4


a zarazem czesc finalowa splywu Lupawa2009, czyli Lupawa wpada do morza a juz potem plaza itp...








i na koniec Mafia nad brzegiem Baltyku, naprawde fajna:



musi byz "zachod slonca", inaczej Mistrz by mogl sie obrazic ;-)


Labels:

Monday, August 03, 2009

łupawa2009 - cz.3


a wiec Lupawa2009 dni 7-8, odcinek od elektrowni w Drzezewie do przystni w Gradnie Wielkiej nad Jeziorem Gardno. Jak bylo sami zobaczycie, w kazdym badz razie splywanie jazow bylo ogromna atrakcja, kilka litrow wody w kajaku bylo wieksza frajda niz zaskoczeniem, a sloneczna i niemal upalna pogoda (oczywiscie troszke lalo, powiedzmy ze troszke:) pomagala nam sie dobrze bawic...
No i sniadania na stole z kajaka jeszcze w calej historii naszych Kajakow nie bylo - radocha :-)






biwak na wysokosci Zelkowa, chyba najladniejszy na calej Lupawie:






mgla sie sciele nisko i gesto...


a rano:




i juz slynne jazy za Zelkowem:






ze Smoldzina wybralismy sie na wieze widokowa na Gorze Rowokol (a z gory widok na jez. Gardno i morze):







wyplyw Lupawy do jez. Gardno:


i jez. Gardno, wtedy ciche, spokojne, no i bardzo plytkie:




Gradna Wielka, przystan zaglowa:


Labels: