łupawa2009 - cz.3
a wiec Lupawa2009 dni 7-8, odcinek od elektrowni w Drzezewie do przystni w Gradnie Wielkiej nad Jeziorem Gardno. Jak bylo sami zobaczycie, w kazdym badz razie splywanie jazow bylo ogromna atrakcja, kilka litrow wody w kajaku bylo wieksza frajda niz zaskoczeniem, a sloneczna i niemal upalna pogoda (oczywiscie troszke lalo, powiedzmy ze troszke:) pomagala nam sie dobrze bawic...
No i sniadania na stole z kajaka jeszcze w calej historii naszych Kajakow nie bylo - radocha :-)
No i sniadania na stole z kajaka jeszcze w calej historii naszych Kajakow nie bylo - radocha :-)
biwak na wysokosci Zelkowa, chyba najladniejszy na calej Lupawie:
mgla sie sciele nisko i gesto...
a rano:
i juz slynne jazy za Zelkowem:
ze Smoldzina wybralismy sie na wieze widokowa na Gorze Rowokol (a z gory widok na jez. Gardno i morze):
wyplyw Lupawy do jez. Gardno:
i jez. Gardno, wtedy ciche, spokojne, no i bardzo plytkie:
Gradna Wielka, przystan zaglowa:
Labels: kajaki
2 Comments:
Nie wiedziałam, ze Was taka gromada płynęła, Basiu! Ale fajnie :)
A ja muszę wtrącić trzy grosze o jedzeniu... Bo mnie kajakowe stoły zauroczyły :) I trzysmakowe kromki chleba - też tak robię! :)))
Pozdrowienia ślę!
No Ania, tak 12 osob to jest najfajniej chyba, przynajmniej w naszym przypadku. Myslalam czasem ze 6 to minimum, ale wtedy np. jak polowa pojdzie spac o 21, to juz nikomu sie nie chce siedziec przy ognisku... I co najwazniejsze do noszenia kajakow trzeba nam tez kilku osob, myslalam o kameralnych splywach, wiec kto wie :-)
A kanapki: widzisz, ja tez nie umiem bez jedzenia :D te trzysmakowe to wlasnie kajakowe odkrycie!
:*
Post a Comment
Subscribe to Post Comments [Atom]
<< Home