Sunday, December 25, 2011

makowce






cieplo ma byc, bo inaczej drozdzowe na makowce bedzie roslo dlugo,
albo co gorsza nie wyrosnie, wyjdzie zakalec lub makowce popekaja.
Zadne z powyzszych nigdy nie mialo miejsca, ale co by bylo gdyby?
Nawet kiedys pomyslalam, ze lepiej do maminej kuchni nie wchodzic,
ale tak sie nie da, przed Swietmi trzeba wchodzic i wychodzic z kuchni.
W tym roku bylo cieplo, makowce udaly sie jak zawsze wysmienicie.
Mama i drozdzowe, te dwa slowa pasuja do siebie jak zadne inne.



Labels:

Sunday, December 04, 2011

róża, dzika





w Tichém údolí owoce dzikiej rozy zbieralismy w grudniu.
Dzisiaj Tiché údolí zastepuje nam Prokopské údolí, gdzie
na niedzielne spacery chodzilismy przed szesciu laty.
Chociaz moze Prokopské údolí zastepuje nam Baba?

"Zbieralismy" wyjatkowo dotyczy i B i L.
Jak powszechnie wiadomo Lukasz nienawidzi zadnych
podstawowych atawizmow, w tym szczegolnie zbieractwa.
Ale owej niedzieli bylo tak wietrznie, a Lukasz wiedzial
chyba, ze nie odpuszcze dopoki nie utargam z pol kilograma
kogutkow, ze biedny i zrezygnowany zaczal zrywac owocki
rozy razem ze mna.
A moze nie bez znaczenia jest, ze tamtego dnia mialam
imieniny? ;-)





Labels: