Monday, September 22, 2008

bukhara


w sumie od roku chodzilam kolo pewnego dywanu na Starym Miescie, na uliczce Habad, ktora zreszta odkrylismy przypadkiem poszukujac wejscia na "sciezke po dachach"... Zmartwilam sie nieco gdy okazalo sie ze wiosna zaczelo zagladac do uliczki slonce i mogloby zanadto swiecic na dywan-bukhare, a tu prosze pelen profesjonalizm - w ten to czas dywan wisial tylem do przodu, wiec nie bylo sie o co klopotac...
Wiec kolejny problem: targowanie - w tej kwestii podejsc mialam kilka, jedno rowniez z pomoca tzw. "krakowskiej grupy" :) ale pewnosci jakos nie bylo, bo jak niektorzy wiedza ten dywan mial byc dla mnie synonimem osiedlenia sie gdzies na dluzej, a tu dalej wszystko w zawieszeniu...
Ale coz wracamy po blisko dwumiesiecznej przerwie do sklepiku i orzeklismy, ze dywan nalezy kupic, ale patrzymy, wytezamy wzrok a dywan nie wisi na scianie, a pan sprzedawca wita nas oznajmiajac: "srzedalem wasza bukhare"! Coz poczac... po chwili dociekan okazalo sie, ze sprzedal jedna z dwu ktore mial i "nasza" zostala, wiec co pozostalo: targowac sie na powaznie. Padaly teksty w stylu: "gust macie szampanski, ale pieniedzy chcecie wydac tyle co na cole..." summa summarum dywan lezy w sypialni, a pan sprzedawca nie chcial przyznac, czy kupilismy bukhare za cene wina czy jednak wody...

1 Comments:

Blogger Joanna DC said...

Oh, no w koncu go kupilas !!! Jest sliczny i warty kazda cene !!!

1:39 PM  

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home