instrukcja oblugi, rozdzial 1 - przywolywanie
Czesem czlowiek natrafia na nieprzekraczalne bariery w miejscach, w ktorych by sie tego w ogole nie spodziewal. Taka sytuacja zdazyla sie nam ostatnio, a bariera, o ktora tym razem chodzi, to oczywiscie bariera jezykowa. Nuda - powiecie - bylo juz o tym z dziesiec razy. Tym razem jednak dla nas problem byl naprawde nietrywialny.
Lekarz, dentysta, pani sekretarka - o ile oczywiscie nie mowia po angielsku (czytaj: pewnie mowiliby bo umieja, ale panicznie sie boja) to maly problem. Troche lamanej 'czesztiny' plus gestykulacja zalatwia sprawe. Inny problem stanowia: sprzedawcy w sklepach tudziez kioskach, kelnerzy, mechanicy samochodowi, panie na poczcie. W kontaktach z tymi osobnikami mozna przyjac jedna z dwu strategii: mowic po Czesku - dziala swietnie, wszyscy sa mili i uprzejmi (no moze bez przesady) lub mowic po angielsku - to drugie oznacza jednak zdanie sie na natychmiastowe lekcewazenie, obscesowosc, bakanie polgebkiem, spuszczanie przez rozmowce glowy tudziez niemoznosc dostania stolika w niektorych restauracjach.
Powyzsze problemy sa jednak w gruncie rzeczy trywialne. Pare dni temu przekonalismy sie bowiem, ze bariera jezykowa istnieje tez gdzie indziej. A bylo to wtedy, gdy..... chcielismy zawolac czeskiego psa (Teddy wchodzil sobie bowiem w najlepsze wieczorem do naszego przedpokoju). No bo okazalo sie, ze szczytem naiwnosci jest sadzic, ze Teddy rozumie "Chodz tutaj", "Chodz do mnie" albo "Uciekaj". Otoz 'bydlatko' to nie rozumie po polsku nic a nic! Kiedy wiec po dziesieciu probach krzyczenia "Chodz do mnie" zawolalem zrozpaczony: Pojd' sem!!, Teddy postawil uszy na bacznosc, odwrocil sie i poslusznie przymaszerowal do mojej nogi. Co wiecej, za chwile grzecznie sie przy moich nogach polozyl. Tak wiec okazalo sie, ze o ile Czesi sa w stanie jakos tolerowac ignorancje jezykowa przyjezdnych, to Teddy jest nijak nieprzekupnym straznikiem czystosci czeskiej mowy.
Lekarz, dentysta, pani sekretarka - o ile oczywiscie nie mowia po angielsku (czytaj: pewnie mowiliby bo umieja, ale panicznie sie boja) to maly problem. Troche lamanej 'czesztiny' plus gestykulacja zalatwia sprawe. Inny problem stanowia: sprzedawcy w sklepach tudziez kioskach, kelnerzy, mechanicy samochodowi, panie na poczcie. W kontaktach z tymi osobnikami mozna przyjac jedna z dwu strategii: mowic po Czesku - dziala swietnie, wszyscy sa mili i uprzejmi (no moze bez przesady) lub mowic po angielsku - to drugie oznacza jednak zdanie sie na natychmiastowe lekcewazenie, obscesowosc, bakanie polgebkiem, spuszczanie przez rozmowce glowy tudziez niemoznosc dostania stolika w niektorych restauracjach.
Powyzsze problemy sa jednak w gruncie rzeczy trywialne. Pare dni temu przekonalismy sie bowiem, ze bariera jezykowa istnieje tez gdzie indziej. A bylo to wtedy, gdy..... chcielismy zawolac czeskiego psa (Teddy wchodzil sobie bowiem w najlepsze wieczorem do naszego przedpokoju). No bo okazalo sie, ze szczytem naiwnosci jest sadzic, ze Teddy rozumie "Chodz tutaj", "Chodz do mnie" albo "Uciekaj". Otoz 'bydlatko' to nie rozumie po polsku nic a nic! Kiedy wiec po dziesieciu probach krzyczenia "Chodz do mnie" zawolalem zrozpaczony: Pojd' sem!!, Teddy postawil uszy na bacznosc, odwrocil sie i poslusznie przymaszerowal do mojej nogi. Co wiecej, za chwile grzecznie sie przy moich nogach polozyl. Tak wiec okazalo sie, ze o ile Czesi sa w stanie jakos tolerowac ignorancje jezykowa przyjezdnych, to Teddy jest nijak nieprzekupnym straznikiem czystosci czeskiej mowy.
0 Comments:
Post a Comment
Subscribe to Post Comments [Atom]
<< Home