Thursday, April 19, 2007

o podlewaniu i szmuglowaniu róży

Jakos, ze dawno nic tu nie pisalam, to tak pokrotce nt. ostatnich mioch zajec:
Gdzies
przed Swietami Bozego Narodzenia pieklam z Ivka cukroví (swiateczne tradycyjne ciastka, wypiekane prawie na kilogramy:) i opowiedzialam Jej o konfiturze z płatkow dzikiej róży, wpadla w blogi zachwyt... Pare dni pozniej dalam Jej sloiczek konfitury, ktora teraz w zastepstwie, wytwarza moja Mama. Potem pieklysmy rogaliki z różą a Ivka oczywiscie pytala jak wyglada ten krzew, kwiatki itp. i juz planowala gdzie różę w Czechach zbierac. Ja tymczasem nigdzie takiej róży tu nie widzialam, choc mozna kupic dzem "z kogutkow"...

I tu moja genialna Mama wymyslila by odkopac (czego dokonal Tata) kawalek krzaka i zawiezc do Pragi; de facto przeszmuglowac - Lukasz wyraznie literowal to piekne polskie slowo, ku wszystkich wielkiej radosci. No i ze Ivka wlasnie wrocila ze Stanow, a krzak stal kilka dni u nas pod domem, to ktos sie nim opiekowac musial... Zywe pędy róży wywolaly nieskrywana radosc, a ja koncze podlawanie tym samym...

0 Comments:

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home