Thursday, October 06, 2005

Lunch

A wiec co robila Basia dzis miedzy 11.30 a 13.00?
Tak oto, nasza grupa (czyli szef - Pavel, doktoranci: Babak, Lubos, Martin, Robert - nie chce gotowac, ku ogromnemu rozczarowaniu Pavla; postdocy Lukasz i ja, Martina - byla studentka Pavla) przygotowuje codziennie lunch.
Zasada jest taka: kazdego dnia jedno z nas
gotuje obiad dla calej grupy. Dzis byla moja kolej. Wybralam Fusilli con zuccini, no i pojawil sie problem numer jeden: poszlam na zakupy i jak sie okazuje nie jest rzecza latwa kupic wysokoprocentowa/gesta smietanke. Coz, kupilam trzy rozne: smetanu na vareni, smetanu do kavu i smetanu do ubijania - jak sie okazalo, kazda z nich miala konsystencje mleka i 10% tuku (tluszczu, jak mniemam:). Jakos z tego wybrnelam, choc zaczelam doceniac polskie smietanki Laciate i Lowickie. Rozumiem juz czesciowo co moze byc w Japonii! Problemem numer dwa okazala sie byc kuchenka w pracy. Nie grzeje sie tak szybko jakby sie chcialo, wiec chyba nie da sie smazyc nalesnikow - porazka!
Jest jeszcze jeden skladnik (bardziej stresujacy) lunchu: lekcje z mechaniki kwantowej - czyli dostajesz pytanie i na nastepny dzien odpowiadasz. Jak na razie Lukasz powiedzial i policzyl wiecej, niz oczekiwal szef i chyba tem samym wysrubowal poziom. Ale w koncu uczymy sie cale zycie.

PS. Dla ulatwienia dodam, ze Lukasz gotuje za tydzien w srode.

0 Comments:

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home